Długie, piaszczyste plaże oblane turkusową wodą, cień rzucany przez palmy i zachwycająca rafa koralowa. Czy to może być prawda??? Pan Seweryn udowodnił nam, że tak. Jego argumentami były wspaniałe zdjęcia, które stały się dowodem na istnienie raju na ziemi o nazwie Filipiny. Jest to miejsce, którego nie sposób opisać w kilku zdaniach, bo zachwyca swym ogromem i pięknem. To ponad 7 tys. wysp z ogromnymi polami ryżowymi, zabawnymi zwierzakami i szałasami. Można się tam natknąć na walki kogutów, które nie ma co ukrywać, bywają drastyczne. Jest tam dużo dziwnych i być może na swój sposób śmiesznych obiektów niemal “wyciągniętych z bajki”. Można tam leżeć, opalać się i podziwiać wspaniały świat. Czego więcej do szczęścia potrzeba?? No chyba tylko pysznego jedzenia Klubu Kulinarnego Podróżnika, a mięliśmy okazje zjeść: kurczaka w sosie ostrygowym z makaronem ryżowym.
Po wysłuchaniu prelekcji, zapewne każdy na chwilę się rozmarzył i zaczął myśleć o posiadaniu jednej z bezludnych wysp na Filipinach.
Pamela Gurdek
KKP na Kilimandżaro
Na ostatnim spotkaniu klubu zawitał do nas niezwykły gość. Pani Kasia Rogowiec opowiadała o wspinaczce na najwyższą górę Afryki – Kilimandżaro. Nie przywykła nazywać się podróżniczką, mówiła o sobie jako o turystce, która korzysta z dobrodziejstw cywilizacji, a ciekawe miejsca zwiedza z przewodnikiem. Ale podróżnik to człowiek pokonujący granice. Nie tylko te państwowe, przede wszystkim granice swych możliwości. Nasza prelegentka w wieku trzech lat straciła ręce w wypadku. Niedawno wraz z kilkoma innymi niepełnosprawnymi oraz ekipą telewizyjną zdobyła górę, którą mimo pozornie niskiej wysokości 5895 m n.p.m. zdobywa rocznie jedynie 20% wchodzących. Dwadzieścia procent pełnosprawnych! Pani Kasia wspominała chwile ciężkie, ale zarazem piękne. Wychwalała zaangażowanie przewodników, a właściwie w większości tragarzy, niosących na swoich plecach ładunek grupy, swój, jedzenie, wodę a czasami także ludzi. Mimo tego, że na sam szczyt nie weszli wszyscy, to każdy zdobył swoje Kilimandżaro. Pokonał swoje granicę możliwości, dzięki czemu może być nazywany podróżnikiem. Warto było przyjść i zobaczyć taką osobę. Człowieka, który nigdy nie mówi „nie mogę, nie potrafię”. No i przy okazji zjeść coś wyjątkowego, oczywiście z tamtych stron.
Iwo Gurdek
KKP WIEPRZ
Długie, piaszczyste plaże oblane turkusową wodą, cień rzucany przez palmy i zachwycająca rafa koralowa. Czy to może być prawda??? Pan Seweryn udowodnił nam, że tak. Jego argumentami były wspaniałe zdjęcia, które stały się dowodem na istnienie raju na ziemi o nazwie Filipiny. Jest to miejsce, którego nie sposób opisać w kilku zdaniach, bo zachwyca swym ogromem i pięknem. To ponad 7 tys. wysp z ogromnymi polami ryżowymi, zabawnymi zwierzakami i szałasami. Można się tam natknąć na walki kogutów, które nie ma co ukrywać, bywają drastyczne. Jest tam dużo dziwnych i być może na swój sposób śmiesznych obiektów niemal “wyciągniętych z bajki”. Można tam leżeć, opalać się i podziwiać wspaniały świat. Czego więcej do szczęścia potrzeba?? No chyba tylko pysznego jedzenia Klubu Kulinarnego Podróżnika, a mięliśmy okazje zjeść: kurczaka w sosie ostrygowym z makaronem ryżowym.
Po wysłuchaniu prelekcji, zapewne każdy na chwilę się rozmarzył i zaczął myśleć o posiadaniu jednej z bezludnych wysp na Filipinach.
Pamela Gurdek
KKP na Kilimandżaro
Na ostatnim spotkaniu klubu zawitał do nas niezwykły gość. Pani Kasia Rogowiec opowiadała o wspinaczce na najwyższą górę Afryki – Kilimandżaro. Nie przywykła nazywać się podróżniczką, mówiła o sobie jako o turystce, która korzysta z dobrodziejstw cywilizacji, a ciekawe miejsca zwiedza z przewodnikiem. Ale podróżnik to człowiek pokonujący granice. Nie tylko te państwowe, przede wszystkim granice swych możliwości. Nasza prelegentka w wieku trzech lat straciła ręce w wypadku. Niedawno wraz z kilkoma innymi niepełnosprawnymi oraz ekipą telewizyjną zdobyła górę, którą mimo pozornie niskiej wysokości 5895 m n.p.m. zdobywa rocznie jedynie 20% wchodzących. Dwadzieścia procent pełnosprawnych! Pani Kasia wspominała chwile ciężkie, ale zarazem piękne. Wychwalała zaangażowanie przewodników, a właściwie w większości tragarzy, niosących na swoich plecach ładunek grupy, swój, jedzenie, wodę a czasami także ludzi. Mimo tego, że na sam szczyt nie weszli wszyscy, to każdy zdobył swoje Kilimandżaro. Pokonał swoje granicę możliwości, dzięki czemu może być nazywany podróżnikiem. Warto było przyjść i zobaczyć taką osobę. Człowieka, który nigdy nie mówi „nie mogę, nie potrafię”. No i przy okazji zjeść coś wyjątkowego, oczywiście z tamtych stron.
Iwo Gurdek